Rozmowa Mnie Ze Mną rozmowa.....(jak się to malowanie narodziło)
czwartek,
11 marca 2010
11:18 ten najwspanialszy,rozbrykany,radosny,z wywiadówkami,łzami,śmiechem,nieciszą.Dom-, trójka czyli My i KOT-praca,smutne ściany,pochlipywania w kąciku na temat :jest tak smutno teraz,smutniej być nie może,wywiadówek nie ma,a jak IM tam,jak dają radę sobie i..i.....Dom:-.emerytura,zaczyna się bardzo OJ BOLI,(jakiesi choróbsko czekało aż emeryturkę dostanę)wyjazdy,kolejki,niepewność i mieszkanko a w nim nuda...nie ma robić co.No i-Poszukiwania...(Oj Boli..).poszukiwania...Boli Oj)..poszukiwania .JEST! Przecież kiedyś rysowałam...może jeszcze potrafię? Prób kilka i cosik wychodzi....I zrobiło się lepiej...Codziennie rysuneczek nowy i ten z szuflady na światło dzienne wyjęty, niech się dotleni(tyle lat w ciemności szufladowej)...Wieszam te obrazeczko -malowanki w galeryjce korytarzowej i jakby radośniejsze to mieszkanko czyli cząstka DOMU mego się zrobiło....Lecą godziny,dzionki,miesiące poprzetykane takimi gorszymi chwilkami,ale tylko chwilkami.Obecnie mój cały mały-duży świat, to moje mieszkanie.Ograniczyłam sobie to świata widzenie do ścian ,zawieszonych malunko -rysunko-kolorkiem i drzewkiem w rzeżby zaklętym,oraz na Moich Najdroższych czekaniem ale nie bezczynnym...Okienko internetowe,telewizyjne,radiowe,kilka ołówków,farbek kilka,gazeta Bluszcz...Acha telefon nieraz zadzwoni lub ja zadzwonię..Dlaczego tylko tak?No właśnie...dlaczego?To że cosik tam szczyka i boli nieraz więcej,mniej nieraz ,to nie upoważnia mnie do zamykania się w świecie ciszy tym i poruszania się tylko w tej mieszkaniowej galeryjce.Ale tak naprawdę nie dzieje się prawie nic......nic nie popycha do działania mnie...Gdy mogę lub chcę gdy, to na spacerki wychodzę,chmurki,ptaszki,drzewka-,wiatr,słońce,wszystko to cudne jest....Ale za mała przestrzeń...Przestrzeń za mała.....To takie rozmyślania na dziś-troszku przysmutnawe tak......Może uśmiechnę się do ołóweczka i kolejny uśmiechnięty obrazeczek powstanie....Uśmiech wymuszony w sposób wymuszony ten zagości na twarzy mej i do działania popchnie mnie.. Oczy nabiorą bezłzowego blasku i nawet zapatrzą się w uliczno-samochodowe okno...Widać ludzi..ludzi...ludzi widać....chodzą szybko,wolno,sami,razem,ze soba,siebie obok..Za daleko by zobaczyć emocje na twarzach tych.!No...już lepiej! Miałam odwiedzinki ze świata zagranicznego....parę słów bliskich i dobrze tak....Tak niewiele trza...oj tak niewiele......No rozklejanki dość!!! Jestem Krystyna,przecież też CZŁOWIEK,więc wychodzę do ludzi świata---tak ma być...no...tak być powinno!!!(dużo tych tak-ale lubię słówko tak...tak...tak...)Uwielbiam Was kolorki...Zabieracie mnie w podróż wgłąb siebie i wydobywacie emocje-przez co bardzo pomagam sobie....Zaczęłam z WAMI marzyć...znów marzyć......
Kochane dzieci..
piątek, 12 marca 2010 22:56
Z domowego gniazda w świat wyfrunęły-tak jest i być powinno.Mają swoje domy,swoje marzenia…swoje….swoje.Myślami łączymy się nadal,wspieramy wzajemnie.Swiat stoi przed Nimi otworem.Bardzo dużo się od nich uczę ,bo od dzieci można się dużo nauczyć.Zaskakują mnie swoimi pomyslami,kreatywnoscią.Dziekuję Wam ze jesteście,Takie jesteście!Bardzo mi jestes bliski…obrazeczku….Bylo mi cieżko i powstal ten obrazeczek.Teraz bardzo się cieszę ze moje wspaniale dzieci daja sobie świetnie radę ,są bardzo kochane i mądre. są .Mają swoje rodziny -są szczęśliwe i spelnione.Bardzo pomagają nam wspierając nasze poczynania “artystyczne”i popychają abyśmy realizowali swoje pasje….Pragne aby spelniły się ich wszystkie marzenia…(Mama i Tata-)Napisałam słowa te roczek temu,lecz myślenie moje nie zmieniło się i ….a więc zostań obrazeczku i słówka zostańcie…..Krystyna
Ona i On....Oni......One......RODZINA
sobota, 13 marca 2010 17:13MAM CUDOWNYCH RODZICÓW-Urszula Sipińska DWOJE ICH BYŁO...I CO SIĘ NAROBIŁO!!1Króciutko po wojnie ONA i On piękni i młodzi poznali się na ziemiach zachodnich,pokochali i dali życie czterem dziewczynkom(WSPANIALI MOI RODZICE)....Najstarsza z nich to ja,Krystyna.Jak widac na zalączonych fotkach :rosłam...rosłam...i jakoś tak szybciutko wyroslam
iękną" młodą dziewczynę,kobitkę wreszcie.Poznałam Jego-i zostalismy ON i ONA.Dołączyl do nas chłopczyk a potem dziewczynka...Tak szybko ten czas minął i poszły sobie ,w swiat sobie poszły-tak jak kiedyś ja i Moi Rodzice....Teraz gdzieś tam mają swoje domki,rodziny-Wyfruneły z gniazdka aby sie życia nauczyc od życia.Samodzielni,.popełniający nasze i swoje błędy-naprawiają je i żyją na sposob swój,.Jestem z Nich dumna,żyją swoim życiem-Zyją pięknie!!........A my ? My-Starsi ale jeszcze młodzi jesteśmy ze Sobą juz ponad 40 latek(różne sztormy i zawieruchy przeszlismy-.....nie bedę o tym pisac,bo po co?)Jak dzieci poszły z domu musielismy sie uczyc życia na nowo,znależć jakieś zainteresowania...No i malunki i rzeżby to jest to,trzymamy sie razem nieraz bardzo glośno wymieniamy swoje poglady.Robimy porządki i nieporządki na działeczce i w życiui-zagladamy też do okienka internetowego...Po co?To nasza tajemnica jest-ale fajnie że jest to okienko.....Krystyna...czyli Ona(na emeryturce bawię się-zobacz co robię...aktywny link NACIŚNIJ.. A Maluję Sobie Nowe
KWIATY-i Ja......JA i kwiaty.....
poniedziałek, 15 marca 2010 9:42JA I KWIATY...KWIATY I JA=KOLOR=Kwiaty są bardzo ważne w moim życiu...Kwiaty to radość,kolor,uśmiech niewymuszony,życie...Wśród nich jestem sobą...sobą jestem-nie gram....żadnej z ról nie gram...Uwielbiaja kwiaty Rodzice Moi, dla których działka (działek kilka)to świat cały,dzięki niej czują się świetnie(.Nie rozumiałam ich,że działkowa pasja ta potrafi przesłonić wszystko-ale tak jest!Teraz to wiem!Rodzice są wspaniali-mają po ponad 80 latek- a niejeden młody czlowiek nie posiada w sobie tyle energii...Ogrody to też teraz Nasza pasja jest....Cudownie czują sie w nich kwiaty obdarowane miłością wielką, dorodnością i kolorem czystym się odwdzięczają.Stoją wysportowane,prościuteńkie i mówią poruszając się w wiatrowym tańcu:-to Ja jestem najładniejszy i najbardziej kolorowy,jTO JA...TO JA.jakby rywalizowały ze soba o zachwyt...A my korzystamy z przywileju tego bycia w cudowności otoczeniu tym i ustawiamy się przy nich skromniusieńko, cichusieńko z boku, aby nie przeszkadzać-..nie przeszkadzać aby...Robimy fotki i siadamy w pobliżu rozlużnieni,zadowoleni tym,patrzeniem na pszczoły,motyle uwijające przy pracy się.Ptaki zdziwione troszku przygladaja się z gałązek nam,drapiąc po glowinkach i myslą...myślą...co myslą?Pewnikiem dobrze bo i one maja gdzie gniazdeczka wić , spiewać,śpiewać,śpiewać na gałązkach owocowych drzew i krzewików rodzaju wszelakiego tych.Jest tak pięknie.-Dzisiaj oglądam foteczki które porobiłam porobiłam z Nimi sobie-to One kwiaty są tu najważniejsze i najpiękniejsze są...Ja się do nich przytulam,uśmiecham,chwalę sie że mogę być w tak pięknym,zaczarowanym świecie koloru-jak w baśni być.I JESTEM tak w tej baśni całą wiosenkę i latko całe. jestem..Z kwiatuszeczków czerpię energię dla zdrowotności.Kolorowe się nie sprzeciwiają i pozują jak modelki do fotografii.Zabieram im kolorki gdy rysuję swoje papi i obrazy.Ale nie tylko kwiatowe damy stoją w ogrodzie tym mym.Przytulają się do nich i radują zapachem wysmukle brzozy.,brzuzki...Pod lipą oczywiście ławeczka jest na której siadam,zamykam oczy i słucham....słucham....słucham...Słoneczko brązem maluje moje ciało i promyczkami delikatnie muska..A ja czego słucham?Ptaków,wiatru,siebie,świata,myśli...Ale te najpiękniejsze kwiaty są u MOICH RODZICOW-Kocham Cię Mamo-Kocham CięTato......Jak cudownie że jesteście.......................................................................Wzruszyłam sie troszku...Krystyna....
Droga powrotna z Gliwic
piątek, 19 marca 2010 16:25
JEDZIE POCIĄG.... Wpis ten został przypadkowo usunięty-wraca bo już niezadługo będę znów jechała z wioseczki W do miasteczka G i odwrotnieJeżeli będą wrażenia-opiszę.....To już są. wspomnienia...Tak sobie siedziałam...siedziałam-troszku zapisywałam w pamięci obrazki z w pociągu bycia.....Było ...oj było wesoło..i nie czułam dalekości trasy tej....Droga powrotna z miasteczka G...planowy odjazd pociagu 14:01.Trudno w to uwierzyc ale tak odjechał zgodnie z rozkładem jazdy tym.Znależć miejsce to niełatwa sztuka,lecz jechałam z bardzo obrotną fajną,mlodą dziewczyną poznaną tam gdzie byłam te dni kilka .Siadamy, stron zamiana no bo ja sobie wymysliłam ,że Ja w tą a nie tamtą stronę siedzieć muszę.. Koleżanka zgodzila sie,nawet nie zdziwiona-no może troszku zdziwienia zobaczyłam w jej oczętach ale nie skomentowała przez wzgląd na moje starszeństwo i to że marudna już troszku mogę być.....Obie zajmowałysmy miejsca przy drzwiach...A PASAZEROWIE przedziału tego to** Strona kolezanki|-kolo okna: grzeczniutki,wysoki,czarniutki,ładniutki z burzą roztrzepanych kręconych włosow( po co chłopcu włosy takie?no ale wygladał super!) daję mu osiemnascie roczkow.Obok rozparty na siedzeniu łysawy,grubawy w bluzce dresopodobnej biało i krem,podsypial z głowa bardzo do góry i tyłu a przy tym otwierał usta coraz szerzej .Zima to bezpiecznie mógł tak otwarty siedziec,nie ma much i innych stworzonek latających.Obok ładniutka,mlodziutka nieumalowana z czerwono-różowym laptopkiem,podnosiła głowę i sprawdzała gdzie patrzy ten JEJ własny.Moja strona to:Skromniutka,młodziutka w okularkach, dziewczyneczka ładna,spogladająca co chwilke na burze lokow i zawstydzona czy ktosik nie dostrzegł zainteresowania jej...Obok,przystojny,wyprostowany z głowa wysoko partner różowej od laptopa zezujacy na roztrzepaną która dosiadła sie w takiej krotkiej czerwonej.Ona też zezowała i sprawdzala jakie wrazenie wywiera ,pokazujac białe ząbki zgrabne nóżki i dekoldzik ten......no taki nawet ten! Z zadowoleniem stwierdziła w duchu ze fajnie jest,wyróżnia się bielą ,czerwonością i siebie pewnością (to sie czuło ).Na mnie rozpychała się ta co włosy brązowe w żółte pasma pomalowała i ostry róż na paznokciach jej osiadł.Miała skoroszyty i cosik pisała , mruczando do siebie uskuteczniając.Ukradkiem przyglądała się lokom kręconym,nagle wstała i drzwi łup,bo przeszkadza hałas w nauce Jej. No prawda głosno zachowywały sie dziewczyneczki i chlopcy w wieku jej,śmiałi się niewiadomo z czego ,do kogo i dlaczego...Za chwilkę drzwi zostały otwarte bo bardzo grzali,oj bardzo grzali-az niewiarygodne jak gorąco jest,tak stwierdziła Róż znad skoroszytu stawiając w słup wzrok i przenosząc go pomaleńku na loczki..Kręcony ubrał buzię w usmiech. i tak zamarł radością pomalowany...Na moment ten wkroczyła do akcji czerwona sukienka.Oczy jej biegały dookoła głowy i zatrzymały sie na burzy loków.Natychmiast została wzrokiem skarcona przez paznokcie .Przeniosła więc wzrok na przystojniaka ,wtedy we wsciekłość laptopik wpadł ,skarcił czerwoną odrzucając głowę w bok i świdrując SWEGo.Otwarty- na łapanie tego co fruwa- miał komfort,w typie nie był!Czerwona wysiadła,znudzony otwarty poszedł sobie,i różowe paznokietki usiadły koło loków -razem czytali z jednej karteczki .Burza lokow i paznokcie ostry róż pięknie wyglądali blisko siebie,ach pięknie wyglądali-pasowało nawet kolorystycznie...Wprawili we wspaniały nastroj laptopik-mogła odetchnąć -było juz bezpiecznie.Kontrola bilecików-razy trzy bo zmiana konduktorów.Przy drugiej kontroli zgubiłysmy bilecik(jedna z Nas-nie napiszę która...cha...cha...).Powywracałysmy wszystko na strone druga-nie ma...Rundy po korytarzach ze wzrokiem wbitym w podłogę koloru niewiadomego. Slalom miedzy młodymi -,grzeczne dzieciaki podnosiły się z plecaków i nawet pomagały szukać....Od Poznania wypisano nowy bilet.Wymieniłyśmy z koleżanką adresiki- i :Ja wysiadłam w mniejszym miasteczku na S-Ona do większego miasta na S pojechała dalej.Wysiadłam ,pociag przyjechał punktualnie -brawo kolej.(Tylko troszku za mało wagoników na taką trasę. było..) Ciutkę przed 22:00 a więc szybciutko do taksóweczki bo jeszcze taryfa dzienna...Dzienna? SZOK!Taksówka !!!!Do mojej wioseczki na W 20 min kosztowało prawie tyle co jazda pociągiem pospiesznym z miasta G.8 godz.-prawie przez Polskę całą .Pan taryfiarz władca pewnikiem przygłuchawy był,nie reagował na moje wywody.Rozlużniony,uśmiechnięty po skasowaniu pieniążków,-trzasnęły drzwi-ledwo zdazyłam zabrać nogi i porwac bagaż....Hm.....Wracam do poczatku opowiesci tej-bo była jeszcze bardzo dużo za duża młoda babcia z fajniutką wnusią .Na korytarz zaś ciagle wychodzłl nerwowy chłopak z wąsem-głośno do komórki krzyczał że: zgubił papiery z adresami,numerami i chce nowe bo nie wyjedzie,nie wyjedzie i już!.Darł się ,że nie pamięta dokąd ma jechac,po co ma jechać i kto ma na niego czekac-to jakisi zanik pamięci po imprezie pewnikiem był...Czułam perfumy mocne,nocne!Cisza się zrobiła na korytarzyku pociągowym tym i w przedzialikach-byliśmy ciekawi czym skończy się rozmowa komórkowa ta.....Zmęczył się biedaczek,usiadł blisko mnie i ze zmęczenia pochrapywał a główeczka opadała na ramię me,naprostowywałam go odpychając leciutko na stronę młodszej koleżanki.Cichutko zachowywaliśmy się-niech śpi maleństwo-może sobie cosik przypomni,cosik zapomni.....No i moja wspaniała komóreczka nie popisała się bo oczywiście rozładowana byla...Konsekwencje tego były powazne-ale to juz całkiem inna opowiastka jest.Krystyna
KWIATY-i Ja......JA i kwiaty.....
poniedziałek, 15 marca 2010 9:42
JA I KWIATY...KWIATY I JA=KOLOR=Kwiaty są bardzo ważne w moim życiu...Kwiaty to radość,kolor,uśmiech niewymuszony,życie...Wśród nich jestem sobą...sobą jestem-nie gram....żadnej z ról nie gram...Uwielbiaja kwiaty Rodzice Moi, dla których działka (działek kilka)to świat cały,dzięki niej czują się świetnie(.Nie rozumiałam ich,że działkowa pasja ta potrafi przesłonić wszystko-ale tak jest!Teraz to wiem!Rodzice są wspaniali-mają po ponad 80 latek- a niejeden młody czlowiek nie posiada w sobie tyle energii...Ogrody to też teraz Nasza pasja jest....Cudownie czują sie w nich kwiaty obdarowane miłością wielką, dorodnością i kolorem czystym się odwdzięczają.Stoją wysportowane,prościuteńkie i mówią poruszając się w wiatrowym tańcu:-to Ja jestem najładniejszy i najbardziej kolorowy,jTO JA...TO JA.jakby rywalizowały ze soba o zachwyt...A my korzystamy z przywileju tego bycia w cudowności otoczeniu tym i ustawiamy się przy nich skromniusieńko, cichusieńko z boku, aby nie przeszkadzać-..nie przeszkadzać aby...Robimy fotki i siadamy w pobliżu rozlużnieni,zadowoleni tym,patrzeniem na pszczoły,motyle uwijające przy pracy się.Ptaki zdziwione troszku przygladaja się z gałązek nam,drapiąc po glowinkach i myslą...myślą...co myslą?Pewnikiem dobrze bo i one maja gdzie gniazdeczka wić , spiewać,śpiewać,śpiewać na gałązkach owocowych drzew i krzewików rodzaju wszelakiego tych.Jest tak pięknie.-Dzisiaj oglądam foteczki które porobiłam porobiłam z Nimi sobie-to One kwiaty są tu najważniejsze i najpiękniejsze są...Ja się do nich przytulam,uśmiecham,chwalę sie że mogę być w tak pięknym,zaczarowanym świecie koloru-jak w baśni być.I JESTEM tak w tej baśni całą wiosenkę i latko całe. jestem..Z kwiatuszeczków czerpię energię dla zdrowotności.Kolorowe się nie sprzeciwiają i pozują jak modelki do fotografii.Zabieram im kolorki gdy rysuję swoje papi i obrazy.Ale nie tylko kwiatowe damy stoją w ogrodzie tym mym.Przytulają się do nich i radują zapachem wysmukle brzozy.,brzuzki...Pod lipą oczywiście ławeczka jest na której siadam,zamykam oczy i słucham....słucham....słucham...Słoneczko brązem maluje moje ciało i promyczkami delikatnie muska..A ja czego słucham?Ptaków,wiatru,siebie,świata,myśli...Ale te najpiękniejsze kwiaty są u MOICH RODZICOW-Kocham Cię Mamo-Kocham CięTato......Jak cudownie że jesteście.......................................................................Wzruszyłam sie troszku...Krystyna....
KWIATECZKI
poniedziałek, 22 marca 2010 16:10 Gdy coś bolimnie ,mam zły dzień,pogoda nie taka to co robię????Spoglądam na stronki gdzie są Te moje obrazeczki namalowane i jak mantrę powtarzam:CHCĘ JAK TE KWIATECZKI RADOSNĄ BYĆ,ACH TAK RADOSNĄ BYĆ!!!Wpadłam na chwilkę aby kwiateczki takie radosne wstawić-w rzeczywistości na ogródeczku jeszcze śpią i nie kwitną,nawet listeczków zielonością pomalowanych im brak.,Na bloogu moim wyprostowane w sukieneczkach bardzo kolorowych, pokazują kwiatową modę!Zostawiam WAS- rozsiewajcie radosne fluidy na sieć całą KROLEWNY kwiatowe WY!!!(troszkę energii ,radości i kolorku im porwałam-ale i tak są piękne)nie dzieje sie...
wtorek, 23 marca 2010 16:49 NIE DZIEJE SIĘ ...Tak naprawdę to dziś nie dzieje się nic-wsadziłam szczepeczki pelargonijek do doniczek..... a to kwiateczki na poprawę nastroju...smutniutko na tej mojej maleńkiej wioseczce.....Ale jutro pewnie będzie radośniej.....Hmmmmm...Krystyna ale to przecież tylko od ciebie zależy-Oj WIEM,WIEM....NA OGRÓDECZKU
środa, 24 marca 2010 19:55 Na ogródeczku byłam,posprzątałam troszkę odkrywając zieleń która tak bardzo już chce do słoneczka....acha-rankiem byłam u fryzjera zrobiłam fryzurkę ,aby się ptaszeczki nie powystraszały jak mnie bez czapeczki zobaczą...Jeszcze nie malowałam tych srebrnych,są jak pasemka ,niteczki srebrne mówiące o przeżyciach z życia chwil-tych bardzo,bardzo trudnychTak normalnie,naturalnie świadczą o stateczności i dorosłościemeryturowej....Czy warto je malować? Zdania nie mam...Przemyślę...
ACH WIOSENKO
sobota, 27 marca 2010 15:30ACH WIOSENKO,DROGA WIOSENKO jak cudnie że już jesteś...Snieżek jeszcze śnieżek leżał pod jemiołą a i Ja cieplutko w czapeczkę,kozaczki i kurteczkę ubrana...Za dni kilka,słoneczko pomrugało i.już śnieżka mniej jakosi się zrobiło.....
dzisiaj.Krystyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz